Ubrałem się ciepło. I dobrze. Otwarte przestrzenie okolic Lubomierza smagały kibiców zimnym oddechem Karkonoszy, z których to strony ów oddech z różnym natężeniem nadciągał przez otwartą przestrzeń jaka nas od tychże dzieliła.
Nie jestem kibicem rajdów samochodowych. Wczoraj do tego wniosku doszedłem po kilometrach dojazdów po jakichś zachaszczonych zadupiach i podmokłych łączkach pełnych żółtego kwiecia. Dla powąchania spalin i kopcia z tartych opon nie byłbym w stanie się aż tak poświęcić, ale dla tych terenów i ich okolic już bardziej. Dla rzędów kibiców /zwłaszcza miejscowych/, ich obejść, sklepów, świetlic wiejskich i czapek z daszkiem zdradzających swymi zdobieniami ich rodowód wywodzący się w prostej linii z najznamienitszych teamów fabrycznych, na których to szoferów głowach spoczywały one podczas największych rajdowych triumfów. Kiedyś oczywiście, lata temu, dziesiątki prań i tyleż ekspozycji na suszaku, w otwartym słońcu i karkonoskim ożywczym podmuchu.
Dość wspomnieć najciekawszą psią hybrydę jaką miałem okazję w życiu widzieć. Mianowicie, pies będący krzyżówką owczarka niemieckiego z jamnikiem. Tak jakby owczarkowi uciąć łapy w jednej czwartej długości, i te kikuty które zostały w dwóch trzecich długości złamać, i odchylić do zewnątrz. Taka pokraka. Pewnie wyśmiewany i wyszydzany był od szczeniaka, bowiem niesamowicie nieufny i płochliwy. Ilekroć zwróciłem się w jego stronę z aparatem, ten jak rażony prądem jął spieprzać co sił w tych pokracznych łapkach ku najbliższym zaroślom, a jeśli w pobliżu był rów - to do rowu, i rowem przed siebie. Niczym kolumna uchodźców ostrzeliwanych z pokładu samolotu przez niemieckiego lotnika w roku 39.
Tak mi się skojarzyło.
Kiedys zaproponowano mi bilety na F1. Podobno jakies premium miejsca. Za darmo. Juz mialam sie wybrac kiedy uslyszalam z ust kolegi taki komentarz: Spedzisz tam z dojazdem caly dzien bo najpierw trzeba sie tam dostac na ten parking potem na tor/widownie (a nie mieszkalam wtedy daleko) potem siedzisz przez iles godzin na widowni i czekasz bo wczesniej jakies treningi i inne duperele. Jedyne co doswiadczysz to halas i kupe smrodu palenia opon. I beda jezdzic w kolko. Moze nawet rozpoznasz swojego faworyta (nie mialam wtedy zadnych i nie mam do dzis). A potem jak juz sie skonczy rozpocznie sie wedrowka ludow na parking. I wyjazd z parkingu, ustawiona bedziesz w dluuuugiej kolejce, ludzie beda sie niecierpliwic, ty sie zaczniesz niecierpliwic i na koncu stwierdzisz, ze tak naprawde to nigdy cie ten sport nie interesowal. I nigdy wiecej sie nie wybierzesz na F1 ponownie. I tak o to nigdy sie nie wybralam. Nawet za pierwszym razem.
OdpowiedzUsuńO powrocie już nie wspominałem, powroty mają to do siebie, że wszyscy wracają w jednym czasie, i to wobec trudności dojazdowych jest już cięższa jazda :)
UsuńNie byłam nigdy i kto wie czy kiedyś będę :)
OdpowiedzUsuń