niedziela, 3 kwietnia 2016

Brudna matryca ?

                                          Jak to jest, gdy ma się w aparacie brudną matrycę ?
  Bardzo często nie mamy o tym pojęcia. Rejestrując obrazy o zróżnicowanej fakturze w całym obszarze obrazu raczej tego nie zauważymy. Zwłaszcza wtedy, gdy nie domykamy przysłony bardziej niż f 6.3. Problem zauważycie, gdy w piękny wiosenny dzień, przy czystym niebie /choć i chmury też pokażą/, po zrobieniu fantastycznego widoczku zauważycie na zdjęciu, na tle tego pięknego nieba paskudne szarawe plamki, większe lub mniejsze, rozrzucone nieregularnie, głównie w górnej części kadru. Plamki mogą mieć kształty regularne, lub nie. Im wyższy stopień przysłony, tym jest ich więcej i są wyraźniejsze. Taki zaplamiony obrazek oczywiście kłuje w oczy, ten ból zaś sprawia, że szybko zaczynacie szukać usługodawcy oferującego usługi czyszczenia sprzętu foto. I tu zaczynają się schody.

  W ustach "photographów" pojęcia okołomatrycowe, okołoczyszczeniowe, urastają do rangi tajemnej wiedzy i nadnaturalnych zdolności wymaganych do opanowania hasających po matrycy paprochów i plam. Naturalnie, co za tym idzie, pojawiają się oferty i propozycje wykonania czy też polecenia takiej usługi, naturalnie za odpowiednią sumę. Z reguły wziętą z wysokiego sufitu...

 O co więc chodzi ?

  Matryca cyfrowa jest w aparacie jedna, przez raczej całe jego "życie". Wymiana obiektywów, operowanie "zoomem" w obiektywie, kurz, wilgoć i wiele jeszcze innych czynników sprawiają, że na  elemencie tym osiadają przeróżne zanieczyszczenia. Są wprawdzie systemy oczyszczania matryc, ale działanie jest ich mocno ograniczone. Radzą sobie one z suchymi pyłkami strząsając je z matrycy systemem mikrodrgań, taki strząśnięty pyłek wprawdzie spada z matrycy, ale zostaje w korpusie aparatu. Klapiące podczas fotografowania lustro aparatu, przetłaczanie powietrza przez korpus poprzez operowanie "zoomem" często taki paproch przeganiają z powrotem na matrycę, system go strząsa i tak dalej. Paproch hasa sobie tu i tam. Do tego używanie aparatu w zmiennych warunkach atmosferycznych, wilgoć, zmiany temperatur itp sprawiają, że oprócz klasycznych paprochów pojawiają się plamki ze skondensowanej na matrycy pary wodnej. I z tym systemy już sobie nie radzą. Trzeba wkroczyć do akcji.

Jak ?

  Trzeba doprowadzić aparat do stanu, w którym pokaże nam nagusieńką matrycę. Sam to musi zrobić. Niczego nie podnosimy paluchami, niczego nie robimy odchylamy/odginamy sami - oczywiście poza modelami z lustrem półprzepuszczalnym, ale o tych tu nie będę wspominał, na razie. Najprostszym i najgorszym rozwiązaniem jest nastawienie aparatu w trym "manual", i zadanie czasu otwarcia migawki na "B". Sposób ten pozwala ujrzeć matrycę po naciśnięciu i przytrzymaniu spustu migawki przy odłączonym obiektywie. W tym czasie i przypadku możliwe jest doraźne przedmuchanie matrycy SPECJALNIE DO TEGO CELU PRZEZNACZONĄ gumową gruszką. W tym przypadku czasu jest niewiele, a niebezpieczeństwo zamknięcia się migawki i lustra na króćcu gruchy bardzo duże. Do tego matryca się w tym trybie nagrzewa dość znacznie. Sposób przeze mnie nie polecany - wspominam, bo pewnie ktoś tak Wam poleci.

 Drugim sposobem jest wybranie w menu aparatu funkcji "czyszczenie". Ładujemy akumulator do pełna, i wybieramy tę właśnie. Aparat zabrzęczy i otworzy swoje cyfrowe wnętrze. Odpinamy obiektyw i do dzieła. Do matryc wszystkich typów APS i FF można kupić specjalnie dedykowane płaskie pałeczki pozwalające teoretycznie jednym pociągnięciem zetrzeć z matrycy wszystkie niepożądane zanieczyszczenia. Teoretycznie, bo w praktyce jest tak, że trzeba przejechać jeszcze raz, a nieraz dwa i trzy, bo któraś ciapka nie odpuszcza za pierwszym razem. W takim wypadku dedykowana szpatułka zaczyna pracować jak zwykły sztyft, tak więc cała jej wyjątkowość przestaje być istotna. O ile za szybko nie odparuje, to pewnie uda się wyczyścić sensor jedną sztuką... 

  Mój sposób czyszczenia jest prosty. Dmucham na początek sensor gruszką, dodatkowo przedmuchuję czujniki AF. Biorę dobrej marki pałeczki do uszu /nie mogą się strzępić i zostawiać nitek/, zwilżam je płynem do mycia szyb. Płyn nie może być żaden eko-cośtam, tylko zwykły z alkoholem. Lokalizuję zanieczyszczenia na matrycy, przecieram je zwilżoną pałeczką. Co jakiś czas sprawdzam przecierając suchą stroną, czy plamki zeszły. Jak nie zeszły, to do skutku powtarzam tę część operacji. Jak zeszły, to biorę chusteczki do okularów /W5 z Lidla/, składam je a'la łopatka, i dociskając miękką pałeczką do uszu przecieram całą powierzchnię sensora, bacząc pod światło czy nie zostawiam smug. Jak smugi są, to ścieram ponownie, jak ich nie ma to jest dobrze. Oglądam dokładnie całą powierzchnię, jak lustro w łazience. Jak nic nie zauważam, to wyjmuję wszystko czym czyściłem i wyłączam aparat. Migawka i lustro zamykają się/opadają. Zakładam obiektyw, robię zdjęcie jasnego nieba przy f11 i większej wartości. Obraz ma być czysty, bez plamek. I taki też jest, bo operacja wyczyszczenia matrycy w cyfrowej lustrzance nie jest bardziej skomplikowana niż wyczyszczenie lustra w łazience.

  Odradzam próby czyszczenia matryc "powietrzem w sprayu". Powietrze w sprayu ma z powietrzem niewiele wspólnego. Faktycznie jest to skroplony pod ciśnieniem izobutan/butan, z takiego spraya lubi sobie czasem wylecieć kropelka skroplonego czynnika i odparować tam gdzie upadła. Tam gdzie odparuje, tam miejsce upadku się gwałtownie schłodzi /termodynamika/. Jeśli to będzie matryca, to aparacik można sobie popsuć. Dlatego nie polecam.

 Taka operacja zajmuje mi około 5-10 minut. Środki do jej przeprowadzenia w zasadzie nie kosztują nic, jedynie zakup dedykowanej gruszki jest odczuwalny. Ale ta posłuży do jeszcze wielu innych operacji, więc warto taką mieć.

 Tak więc nie lękajcie się matrycy w lustrzankach. To jest proste.


1 komentarz:

  1. Kiedyś pojawiała mi się plama na wszystkich zdjęciach i oddałem do sklepu, bo był na gwarancji. Może jakiś brud był na matrycy - tak zastanawiam się po przeczytaniu Twojego wpisu :) Oddali mi naprawiony i wszystko ok.

    OdpowiedzUsuń

Dodając komentarz:
- jeśli masz stronę/bloga na innej platformie wybierz: "nazwa/adres URL'', gdzie w polu "nazwa" wpisujesz nazwę, w polu "URL" wklejasz adres strony/bloga. Jeśli nie posiadasz takowych - po prostu wpisz swój nick w polu "nazwa". Będzie miło zwracać się "po nazwie"
- jeśli wybierasz "Anonimowy" - na końcu komentarza wpisz swój nick.
Weryfikacja obrazkowa jest wyłączona. Dzięki za wpis.