Wiecie jak łatwo można spieprzyć sobie całkiem miło zapowiadającą się podróż ? Można nalać byle jakiego paliwa w super okazyjnej cenie i poruszać się skokami albo wcale. Albo nakupić byle jakich opon i ślizgać się na byle zakręcie. Założyć badziewne wycieraczki i podziwiać niepowtarzalne wzory z błota i soli na szybie. Można też wlać badziewnego płynu do spryskiwaczy...
I zastanawiać się przez dwieście kilometrów. Czy :
- kopci ten przede mną i przez to śmierdzi w kabinie.
- wlatują własne spaliny jakimś cudem do wnętrza i dlatego.
- palą się kable pod deską rozdzielczą.
- cieknie nagrzewnica i cuchnie parujący glikol.
- rozleciał się parownik od klimy i inhalujesz się tym, czym była wypełniona. Trującym niechybnie.
- chlapie olej po gorącym silniku i śmierdzi, truje.
- może samochód się pali.
- może z kominów, może z dywaników.
- skąd w ustach ten posmak i mdłości.
- może broń chemiczna, wylana farba, rozpuszczalnik albo inne niezidentyfikowane chemiczne coś.
W ustach słodkawo, mdło. Łeb ćmi. Wietrzysz. Podejrzewasz najgorsze...
Do dziś z politowaniem patrzyłem na testy płynów do spryskiwaczy publikowanych w motoryzacyjnych tygodnikach. O zapachu i własnościach fizykochemicznych tychże. A co to ma do rzeczy ? - myślałem wtedy. Ma zmywać i tyle, wszystko. Bo teraz to już wiem że :
Spieprzyłem sobie podróż zalewając płyn do spryskiwaczy "PolarisCar". 9,99 w markecie. Do minus 22-ch stopni, niebieski. Po każdym pryśnięciu wzmagał się smród w kabinie. Znaczy, że to po pryśnięciu,to zorientowałem się dość późno. Bo zanim - to było jak w punktach wyżej.
Jak już załapałem, to wszystko co było wypompowałem na szybę i spłukałem wodą. Zalałem lepszego, markowego. Przepłukałem znów. Wyjmując resztkę pozostałą w karnisterku z bagażnika by wypieprzyć toto do śmieci zauważyłem, że trochę wylało się na dywanik. Cały samochód śmierdzi, będzie chyba pranie. Posmak w ustach utrzymuje się, pomimo przepuszczenia przez nie butelki piwa.
Niefajnie. Nadziałem się - "chytry dwa razy traci" - mawiała Babcia.
Wpisuję w google: "polaris płyn do spryskiwaczy". Klikam jeden z pierwszych wyników:
I już wiem o co chodzi - kliknij.
Można. Da się. W całkiem niespodziewany sposób spieprzyć sobie przyjemność z jazdy...
Od teraz będę zerkał do tych testów...
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Do jutra (czwartek) jest możliwość zagłosowania w konkursie "Blog Roku", na tego bloga głos można oddać wysyłając sms o treści F00166 (po F są dwa zera, nie litera o ) na numer 7122, koszt 1,23zł.
Tematyka
okoliczne obserwacje
(61)
fotopstryki
(54)
analog
(42)
zwidy i herezje
(30)
folklor
(29)
pies miejski
(28)
Czeskie klimaty
(24)
telefonografia
(22)
miasto moje
(17)
Niemcy
(16)
idiota stąd
(16)
komentarze do wydarzeń
(14)
wydarzenia w punkcie potrójnym
(14)
mediateka
(13)
otworkowo
(7)
warsztat
(7)
natura
(6)
widoki przemysłowe
(6)
krótkie portki
(5)
motoryzacja
(5)
tato
(5)
modne dodatki
(3)
architektura
(2)
cytując
(2)
czekając na koniec świata
(2)
opuszczone
(1)
środa, 30 stycznia 2013
1 komentarz:
Dodając komentarz:
- jeśli masz stronę/bloga na innej platformie wybierz: "nazwa/adres URL'', gdzie w polu "nazwa" wpisujesz nazwę, w polu "URL" wklejasz adres strony/bloga. Jeśli nie posiadasz takowych - po prostu wpisz swój nick w polu "nazwa". Będzie miło zwracać się "po nazwie"
- jeśli wybierasz "Anonimowy" - na końcu komentarza wpisz swój nick.
Weryfikacja obrazkowa jest wyłączona. Dzięki za wpis.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
W życiu bym nie pomyślał, że przez spryskiwacz do szyb mogą być takie problemy.
OdpowiedzUsuń