Idę pograniczem. Idę dowolną stroną, w dowolną stronę. W dowolnym czasie i miejscu. Idę, bo mogę tak iść, tędy iść. Bo mogę tu być.
Historia pogranicza pełna jest niewiarygodnych zwrotów. Historia pogranicza śmieje się z niewyobrażalnego, niezmiennego, nienaruszalnego porządku rzeczy. Pokazuje, że niewyobrażalne jest tylko dlatego, że wyobraźnia jest zbyt mało elastyczna.
Pogranicze polsko - czeskie, dawniej czesko - niemieckie. Stare, granitowe słupki graniczne z wykutym "D" - w czasach im współczesnych pewnie nikomu nie przyszło na myśl, że do "D" zostanie wykuta nóżka i tym samym wyjdzie "P". Jeszcze dwadzieścia lat temu przebywanie w tym miejscu było mocno niepożądane, trzydzieści i więcej - nawet na myśl nie przychodziło, jak sądzę, kręcić się po pasie granicznym. Czterdzieści i więcej lat temu pewnie niewykluczone było by użycie broni palnej w takim przypadku. Siedemdziesiąt i więcej - miała by to być stara wschodnia granica Rzeszy. Leżąca w głębi kraju. Dziś jest po prostu kreską na mapie, kreską na ziemi. Można tu być i myśleć sobie o przyszłości i wspominać przeszłość. Bo ta zerka tu jeszcze z niejednego kąta.
Liczniki rezerwistów wyryte w pniach ponad stuletnich buków jeszcze nie zatarte przez czas. Zupełnie jak okopy, przeciwlotnicze transzeje i wieże obserwacyjne na granicy nieba z rajem. W razie jakby komuś przyszło na myśl się przemieścić pomiędzy miłującymi się bratnimi narodami. Pamiętam uzbrojone patrole obok zaoranego na gładko pasa ziemi niczyjej. I kolczasty drut, po jednej i po drugiej stronie. Zakaz podchodzenia, zakaz patrzenia. Zakaz przebywania. Od więzienia, przez areszt, grzywnę lub sprzątanie strażnicy. Plus obieranie ziemniaków. Konsekwencje z biegiem dziesięcioleci łagodniały, jednak obecnego stanu rzeczy chyba wielu sobie nawet nie wyobrażało.
Tymczasem idę i myślę o tych, co z lękiem patrzą w przyszłość, idę pograniczem które niejedno już widziało, a historia jego jest pełna niewiarygodnych zbiegów i zakrętów. Idę i myślę o przestrzeni lat, o dziesięciu, o dwudziestu, trzydziestu. O strachach, prognozach i planach. O emeryturze, smogu, efekcie cieplarnianym i kończącej się ropie. O końcu świata myślę jakby mniej. Co to właściwie ten koniec miałby oznaczać. Pogranicze widziało już niejeden koniec. Naiwnością jest sądzić że już nie zobaczy. Historia z uśmiechem tasuje swoje karty, z uśmiechem politowania - wystarczy wziąć okres trzydziestu lat i przyłożyć go w dowolnym miejscu na dwudziestym wieku. W ciągu trzydziestu lat działy się historie nie do wiary, rozlatywały się na pył tysiącletnie i zjednoczone, armie wybijały się do nogi, odradzały się w synostwie by znów wcinać się w pień zostawiając po sobie spaloną ziemię.
Myślę o naszym miejscu, o planach które jak na ironię sięgają lat około trzydziestu, o tym jak się myśli w kategoriach bliskich pewności, gdzie jedyną pewnością powinno być "wszystko się może zdarzyć", jak wtedy nastąpi koniec świata jaki znamy i przyjdzie przyszłość o jakiej nie myśleliśmy nigdy, o tych tworach co miały być wieczne a już łuszczą się, kuleją i zmieniają kierunek by rozbić się w pył - albo zmienić kierunek i pokazać co było niewidoczne. Patrzę na to i wiem, że nic nie jest niezmienne, wszystko jest kwestią czasu, patrzę na pogranicze które jest tylko formalnością...
Minęło trzydzieści parę lat i zmieniło się tak wiele, że twierdzenie iż jest to stan ostateczny jest dowodem wielkiej naiwności. Ignorancji.
Póki co idę sobie, bo mogę tędy iść. Granic nie ma, co w naszym przypadku przestrzeni dość wąskiej, ograniczonej granicami jest niebagatelnym ułatwieniem. Zobaczymy co będzie dalej. Trzydzieści lat to szmat czasu. Nie przejmuję się tym. Raczej nie mam wpływu na bieg wydarzeń.
Tematyka
okoliczne obserwacje
(61)
fotopstryki
(54)
analog
(42)
zwidy i herezje
(30)
folklor
(29)
pies miejski
(28)
Czeskie klimaty
(24)
telefonografia
(22)
miasto moje
(17)
Niemcy
(16)
idiota stąd
(16)
komentarze do wydarzeń
(14)
wydarzenia w punkcie potrójnym
(14)
mediateka
(13)
otworkowo
(7)
warsztat
(7)
natura
(6)
widoki przemysłowe
(6)
krótkie portki
(5)
motoryzacja
(5)
tato
(5)
modne dodatki
(3)
architektura
(2)
cytując
(2)
czekając na koniec świata
(2)
opuszczone
(1)
niedziela, 20 stycznia 2013
8 komentarzy:
Dodając komentarz:
- jeśli masz stronę/bloga na innej platformie wybierz: "nazwa/adres URL'', gdzie w polu "nazwa" wpisujesz nazwę, w polu "URL" wklejasz adres strony/bloga. Jeśli nie posiadasz takowych - po prostu wpisz swój nick w polu "nazwa". Będzie miło zwracać się "po nazwie"
- jeśli wybierasz "Anonimowy" - na końcu komentarza wpisz swój nick.
Weryfikacja obrazkowa jest wyłączona. Dzięki za wpis.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Świetny tekst:-), świetne fotki:-)
OdpowiedzUsuń8 lat temu kiedy pokazywałm pogranicze mojemu niepolskiemu mężowi,tłumaczyłam mu że kiedyś to byśmy nie mogli tak sobie łazić gdzie popadnie. Oczywiście dla niego to była abstrakcja, dla mnie nie!
A jakieś 15 lat temu bedąc również w okolicach ze znajomym zostaliśmy zatrzymani przez straż graniczną, nie proszono nas o dokumenty tylko o krótkie wyjaśnienie co tam robimy:-), powiem szczerze, że trochę strachu się wtedy najedliśmy.
Petroff, dotknąłeś w tym zgoła niewinnym tekście rzeczy ostatecznych, bo pokazałęś na przykładach ile znaczą największe pewniki w naszym życiu. Tyle, co NIC. To wszystko kojarzy mi się maksymą starożytnego filozofa Heraklita, który objaśniając rzeczywistość twierdził, że wszystko jest zmienne, wszystko płynie ( gr. panta rhei). Podobne myśli wyrażał starotestamentalny mędrzec Kohelet, który o tym, co spotykamy i mamy pisał:
OdpowiedzUsuńMarność nad marnościami i wszystko marność
Trzydzieści lat to epoka i nie ma nic pewnego, czego moglibyśmy się uchwycić. Sięgając z perspektywy swoich 52 lat widzę, jak ten świat się zmienił i... ja się zmieniłem:-)))
Candy, rozgryzłeś tekst w pierwszym czytaniu. Jak cukierka niemalże go rozgryzłeś... ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Piękny ... mądry... nostalgiczny tekst.
OdpowiedzUsuńAż pokusiłam się o odszukanie cytatu z "Dziennika" Pilcha:
"Moja babka praktycznie przez cały wiek XX nie wychodziła z domu i mimo tej nieruchawości, a może dzięki niej, była kolejno obywatelką CK Austro-Węgier, Czech (dwukrotnie, II Rzeczpospolitej, III Rzeszy, Polski Ludowej i III RP. Zasypiał w Polsce, budziła się w Niemczech, granica z Czechami, która dwa dni temu biegła szczytem przylegającej do domu góry, dziś szła przez odległy o pięćdziesiąt metrów most i była- jak się po bliższym zapoznaniu okazywało - granicą Polski. Babka moja nigdy nie wybierała się za granicę - to granice rozmaitych krajów i potęg europejskich fruwały nad dachem naszej starej chałupy, jak chciały."
Pozdrawiam;)
Pilch ma u mnie swoją półeczkę. Uwielbiam te Jego "ględzenie" :)
UsuńDlatego wiedząc o tym, że nic nie jet niezmienne, chodźmy dowolnymi stronami, w dowolne strony. W dowolnym czasie i miejscu. Idźmy, bo możemy tak iść, tędy iść lub tamtędy. Bo możemy tu i tam być. Póki co.
OdpowiedzUsuńCiekawy tekst.
Pozdrawiam.
Właśnie - "póki co". Bo przecież nic nie trwa wiecznie...
UsuńPamiętam pas konwencji ;)
OdpowiedzUsuń