niedziela, 20 stycznia 2013

Pogranicze.

 Idę pograniczem. Idę dowolną stroną, w dowolną stronę. W dowolnym czasie i miejscu. Idę, bo mogę tak iść, tędy iść. Bo mogę tu być.
Historia pogranicza pełna jest niewiarygodnych zwrotów. Historia pogranicza śmieje się z niewyobrażalnego, niezmiennego, nienaruszalnego porządku rzeczy. Pokazuje,  że niewyobrażalne jest tylko dlatego, że wyobraźnia jest zbyt mało elastyczna.
 Pogranicze polsko - czeskie, dawniej czesko - niemieckie. Stare, granitowe słupki graniczne z wykutym "D" - w czasach im współczesnych pewnie nikomu nie przyszło na myśl, że do "D" zostanie wykuta nóżka i tym samym wyjdzie "P". Jeszcze dwadzieścia lat temu przebywanie w tym miejscu było mocno niepożądane, trzydzieści i więcej - nawet na myśl nie przychodziło, jak sądzę, kręcić się po pasie granicznym. Czterdzieści i więcej lat temu pewnie niewykluczone było by użycie broni palnej w takim przypadku. Siedemdziesiąt i więcej - miała by to być stara wschodnia granica Rzeszy. Leżąca w głębi kraju. Dziś jest po prostu kreską na mapie, kreską na ziemi. Można tu być i myśleć sobie o przyszłości i wspominać przeszłość.  Bo ta zerka tu jeszcze z niejednego kąta.
   Liczniki rezerwistów wyryte w pniach ponad stuletnich buków jeszcze nie zatarte przez czas. Zupełnie jak okopy, przeciwlotnicze transzeje i wieże obserwacyjne na granicy nieba z rajem. W razie jakby komuś przyszło na myśl się przemieścić pomiędzy miłującymi się bratnimi narodami. Pamiętam uzbrojone patrole obok zaoranego na gładko pasa ziemi niczyjej. I kolczasty drut, po jednej i po drugiej stronie. Zakaz podchodzenia, zakaz patrzenia. Zakaz przebywania. Od więzienia, przez areszt, grzywnę lub sprzątanie strażnicy. Plus obieranie ziemniaków. Konsekwencje z biegiem dziesięcioleci łagodniały, jednak obecnego stanu rzeczy chyba wielu sobie nawet nie wyobrażało.
 Tymczasem idę i myślę o tych, co z lękiem patrzą w przyszłość, idę pograniczem które niejedno już widziało, a historia jego jest pełna niewiarygodnych zbiegów i zakrętów. Idę i myślę o przestrzeni lat, o dziesięciu, o dwudziestu,  trzydziestu. O strachach, prognozach i planach.  O emeryturze, smogu, efekcie cieplarnianym i kończącej się ropie. O końcu świata myślę jakby mniej. Co to właściwie ten koniec miałby oznaczać. Pogranicze widziało już niejeden koniec. Naiwnością jest sądzić że już nie zobaczy. Historia z uśmiechem tasuje swoje karty, z uśmiechem politowania - wystarczy wziąć okres trzydziestu lat i przyłożyć go w dowolnym miejscu na dwudziestym wieku. W ciągu trzydziestu lat działy się historie nie do wiary, rozlatywały się na pył tysiącletnie i zjednoczone, armie wybijały się do nogi, odradzały się w synostwie by znów wcinać się w pień zostawiając po sobie spaloną ziemię.
 Myślę o naszym miejscu, o planach które jak na ironię sięgają lat około trzydziestu, o tym jak się myśli w kategoriach bliskich pewności, gdzie  jedyną pewnością powinno być "wszystko się może zdarzyć", jak wtedy nastąpi koniec świata jaki znamy i przyjdzie przyszłość o jakiej nie myśleliśmy nigdy, o tych tworach co miały być wieczne a już łuszczą się, kuleją i zmieniają kierunek by rozbić się w pył - albo zmienić kierunek i pokazać co było niewidoczne. Patrzę na to i wiem, że nic nie jest niezmienne, wszystko jest kwestią czasu, patrzę na pogranicze które jest tylko formalnością...
 Minęło trzydzieści parę lat i zmieniło się tak wiele, że twierdzenie iż jest to stan ostateczny jest dowodem wielkiej naiwności. Ignorancji.
 Póki co idę sobie, bo mogę tędy iść. Granic nie ma, co w naszym przypadku przestrzeni dość wąskiej, ograniczonej granicami jest niebagatelnym ułatwieniem. Zobaczymy co będzie dalej. Trzydzieści lat to szmat czasu. Nie przejmuję się tym. Raczej nie mam wpływu na bieg wydarzeń.


8 komentarzy:

  1. Świetny tekst:-), świetne fotki:-)
    8 lat temu kiedy pokazywałm pogranicze mojemu niepolskiemu mężowi,tłumaczyłam mu że kiedyś to byśmy nie mogli tak sobie łazić gdzie popadnie. Oczywiście dla niego to była abstrakcja, dla mnie nie!
    A jakieś 15 lat temu bedąc również w okolicach ze znajomym zostaliśmy zatrzymani przez straż graniczną, nie proszono nas o dokumenty tylko o krótkie wyjaśnienie co tam robimy:-), powiem szczerze, że trochę strachu się wtedy najedliśmy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Petroff, dotknąłeś w tym zgoła niewinnym tekście rzeczy ostatecznych, bo pokazałęś na przykładach ile znaczą największe pewniki w naszym życiu. Tyle, co NIC. To wszystko kojarzy mi się maksymą starożytnego filozofa Heraklita, który objaśniając rzeczywistość twierdził, że wszystko jest zmienne, wszystko płynie ( gr. panta rhei). Podobne myśli wyrażał starotestamentalny mędrzec Kohelet, który o tym, co spotykamy i mamy pisał:
    Marność nad marnościami i wszystko marność
    Trzydzieści lat to epoka i nie ma nic pewnego, czego moglibyśmy się uchwycić. Sięgając z perspektywy swoich 52 lat widzę, jak ten świat się zmienił i... ja się zmieniłem:-)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Candy, rozgryzłeś tekst w pierwszym czytaniu. Jak cukierka niemalże go rozgryzłeś... ;)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękny ... mądry... nostalgiczny tekst.
    Aż pokusiłam się o odszukanie cytatu z "Dziennika" Pilcha:
    "Moja babka praktycznie przez cały wiek XX nie wychodziła z domu i mimo tej nieruchawości, a może dzięki niej, była kolejno obywatelką CK Austro-Węgier, Czech (dwukrotnie, II Rzeczpospolitej, III Rzeszy, Polski Ludowej i III RP. Zasypiał w Polsce, budziła się w Niemczech, granica z Czechami, która dwa dni temu biegła szczytem przylegającej do domu góry, dziś szła przez odległy o pięćdziesiąt metrów most i była- jak się po bliższym zapoznaniu okazywało - granicą Polski. Babka moja nigdy nie wybierała się za granicę - to granice rozmaitych krajów i potęg europejskich fruwały nad dachem naszej starej chałupy, jak chciały."
    Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pilch ma u mnie swoją półeczkę. Uwielbiam te Jego "ględzenie" :)

      Usuń
  5. Dlatego wiedząc o tym, że nic nie jet niezmienne, chodźmy dowolnymi stronami, w dowolne strony. W dowolnym czasie i miejscu. Idźmy, bo możemy tak iść, tędy iść lub tamtędy. Bo możemy tu i tam być. Póki co.
    Ciekawy tekst.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie - "póki co". Bo przecież nic nie trwa wiecznie...

      Usuń

Dodając komentarz:
- jeśli masz stronę/bloga na innej platformie wybierz: "nazwa/adres URL'', gdzie w polu "nazwa" wpisujesz nazwę, w polu "URL" wklejasz adres strony/bloga. Jeśli nie posiadasz takowych - po prostu wpisz swój nick w polu "nazwa". Będzie miło zwracać się "po nazwie"
- jeśli wybierasz "Anonimowy" - na końcu komentarza wpisz swój nick.
Weryfikacja obrazkowa jest wyłączona. Dzięki za wpis.