Tematyka
okoliczne obserwacje
(61)
fotopstryki
(54)
analog
(42)
zwidy i herezje
(30)
folklor
(29)
pies miejski
(28)
Czeskie klimaty
(24)
telefonografia
(22)
miasto moje
(17)
Niemcy
(16)
idiota stąd
(16)
komentarze do wydarzeń
(14)
wydarzenia w punkcie potrójnym
(14)
mediateka
(13)
otworkowo
(7)
warsztat
(7)
natura
(6)
widoki przemysłowe
(6)
krótkie portki
(5)
motoryzacja
(5)
tato
(5)
modne dodatki
(3)
architektura
(2)
cytując
(2)
czekając na koniec świata
(2)
opuszczone
(1)
poniedziałek, 13 maja 2013
Spinning.
Polecam wam spinning. Mówię Wam, na kondychę, kardiosprawy. Nogi wzmocnić. Stretching łydek, ud i pośladków. Tak ze dwie godziny co dwa - trzy dni. Pomiędzy - "siłka". Barki, łapska, plecy i brzuch. Tak żeby się wymęczyć porządnie. Złogi pospalać. Poruszać się.
Tak powiedział na samym początku, tak zaczął w ogóle. Ale zanim zaczął, to omiótł pakamerę przymrużonym okiem, wzrokiem takim... Badawczym. Zaraz po tym, jak przeskakując wykop wsparł się na wbitym w grunt szpadlu. Tak właśnie zjawił się w drzwiach nie wiadomo po co. Oparł się o futrynę, skrzyżował nogi, zabrał rękę z oparcia, roztarł kant dłoni o drugą, obydwie wpakował do kieszeni, ścisnął pośladki, wysunął biodra do przodu i zaczął gadać. To był początek.
"Trzeba ruszać się, o siebie dbać, robić coś, nie siedzieć" - stał w tych drzwiach i nadawał niczym obnośny handlarz stacjonarnymi rowerkami. Cmokał z przejęcia. Nachylał się i prostował, zginał nogi w kolanach i kiwał się na boki, jakby szusując na zasyfionej wycieraczce. Za bark się łapał i wyciągał ramię w bok. Buty do spinnigu, mówił - specjalne, spodnie i koszulka. Bidon. Gadał i błądził wzrokiem po ścianach po stołach, gdzie mieszana łyżeczkami herbata w garnuszkach i słoikach traciła ciepło stając się z każdą sekundą wywodu zdatniejszą do wypicia całości dwoma haustami. "Narty" - mówił, przygotować się trzeba rok wprzód, w Alpy jechać bez przygotowania, sami wiecie... Wiecie ? Na tydzień, dwa, każdy potrzebuje - mówił. Szpadle stały oparte o ścianę, jakby miały pyski, to by stały z rozdziawionymi pyskami. Tymczasem stały sobie i obsychały po ośmiu godzinach rycia w glinie i kamieniach. Wiecie że trzeba, każdy musi robić coś ze sobą. Po robocie godzinę dwie, no trzeba po prostu. Odpowiadało mu tylko postukiwanie łyżeczki o ściankę słoika. Któryś pewnie dojadał domową sałatkę, majonezową bombę z makaronowym utleniaczem. Nie przestając gadać złapał mój wzrok. Wcisnął go niczym psi nos do kałuży - w cebulową metkę, zafoliowaną w połowie, w chleb krojony foliowany, w szlugi starego i sałatkę tego z tyłu. W herbaty stygnące i zgrzewkę parówek. "Napoje" - mówił, są ważne. Specjalne takie, co się je kupuje w sklepach specjalnych. W kufajki się wgapił. W gumiaki. W czapki wieśniackie. W nas siedzących w kontenerze na krótkim trzecim śniadaniu.
"Ciuchy specjalne" - mówił, nie takie zwykłe jak wasze, specjalne. "Sprzęt" - mówił, nie ma co oszczędzać.
"Jak jedziecie w poważne góry, to już się trzeba wyposażyć odpowiednio" - podkreślał, "pamiętajcie". Zatracał się.
Gestykulował. Brał średnią krajową w zęby, rozgryzał na dwie części i naciągał na umięśnioną dupę. Jedną część. Drugą szarpał zębami na pół i wciągał na dłonie. Brał kolejną i naciągał na plecy i głowę. Wyciągał kolejne dwie i wpychał w nie nogi. Cztery złączone razem rzucił na ziemię i począł skakać po nich. Jeszcze jedną rozdarł na osiem i żarł po jednej popijając drugą. Kręcił się. Zwalniał i przyspieszał. Szpadle stały beznamiętne. Herbaty stygły po cichutku. Cebulowe metki i krojony chleb. Parówki. Średnie krajowe latały jak upierdliwe muchy. Błoto na kufajkach obsychało.
"Polecam, dwie godzinki i styknie, trzeba o siebie dbać", rzucił na odchodne wykonując sekwencję "odejście" w odwrotnej kolejności od "przyjście". Jak się zjawił - tak znikł. Ze stołów znikły też metka, parówki i sałatki domowe. W lodówce niemytej znikły. Słoiki puste na stołach zostały, nikt po herbacie przecież nie myje. Waciaki pozapinane, łopaty w gotowości. Rozdarta na dziesięć kawałków średnia krajowa unosiła się w baraku. No, idziemy, samo się nie zrobi. Za średnią krajową idziemy.
8 komentarzy:
Dodając komentarz:
- jeśli masz stronę/bloga na innej platformie wybierz: "nazwa/adres URL'', gdzie w polu "nazwa" wpisujesz nazwę, w polu "URL" wklejasz adres strony/bloga. Jeśli nie posiadasz takowych - po prostu wpisz swój nick w polu "nazwa". Będzie miło zwracać się "po nazwie"
- jeśli wybierasz "Anonimowy" - na końcu komentarza wpisz swój nick.
Weryfikacja obrazkowa jest wyłączona. Dzięki za wpis.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Bardzo lubię te opisy W.
OdpowiedzUsuńA później siedzę przed monitorem, gapię się i myślę... Bardzo lubię! Czekam na następne!
Nooo, miło mi bardzo :) To chyba najlepszy dla mnie komplement, że po przeczytaniu ktoś siedzi i się gapi. I myśli. Tak właśnie chciałbym, do gapienia się i myślenia prowokować. Dzięki.
UsuńPozdrawiam.
Taaa... Dziś wyciągnęłam rower, dociągnęłam - zaznaczę, że ledwo co - na pięćset sześćdziesiąty dziewiąty metr nad poziomem chyba Bałtyku i raczej umrę niebawem. Nogi jak z waty, drżenia całego ciałaa goraczki przecież nie mam, bo znam się na tym. No telepie jak diabli! Tak... Bo to tak chyba energię spalam, tę z zapasów zimowych. Oj, jak trzepie!
OdpowiedzUsuńMoże gdym te specjalne miała, to by teraz tak nie trzęsło?
;)
Trenować trzeba - jak powiedział - po robocie, po dniu dzień. Co dzień. :)
UsuńŁaaaadnie to napisałeś ;-)))
OdpowiedzUsuńI dlatego też lubię jogę, tam nie muszę mieć nic specjalnego ...
Twój wpis zmusił mnie do myślenia :) do myślenia o tym, że z reguły odrzucam skomplikowane "na specjalnie" sporty. Narty i żagle uprawiam ze względu na rodzinę. Żagle lubię z powodu portów, atmosfery, książki na dziobie i bycia w drodze ... jednak bez szczególnego udzielania się i życia wiatrem ;-). Robię co trzeba i wracam do swoich spraw. Narty - tu mocno się migam. Wkurzają mnie masy ludzi, to zapinanie ... rozpinanie ... wsiadanie .. zeskakiwanie ... Jak się mocno wkurzę, idę na grzańca - ot i cała radość ;)
Ale ... ale ... zaczęłam biegać, przydały by się chyba jakieś "specjalne" buty??? ;-)))
Kuzynka ma takie co to pośladki ponoć od samego chodzenia nawet modelują i ujędrniają, zapytałam czy to cudo też na piersi działa, i nie wie. Dobra i sama pupa, co? Dla lepszego efektu nawet bym w nich spała, skoro od samego noszenia... ;)
UsuńMetafora ze średnimi krajowymi po prostu genialna, wpis ma wydawać się śmieszny ale tak naprawdę ukazuje głębokie "drugie dno", niestosowność sytuacji i jej niewesołość. Poziom wpisu jak zwykle wysoki i mocne pióro.
OdpowiedzUsuńPozdro :-)
Naszła mnie ochota na metkę cebulową. Ale nie mogę... Bo trenuję:-|
OdpowiedzUsuń