poniedziałek, 13 maja 2013

Spinning.


  Polecam wam spinning. Mówię Wam, na kondychę, kardiosprawy. Nogi wzmocnić. Stretching łydek, ud i pośladków. Tak ze dwie godziny co dwa - trzy dni. Pomiędzy - "siłka". Barki, łapska, plecy i brzuch. Tak żeby się wymęczyć porządnie. Złogi pospalać. Poruszać się.
  Tak powiedział na samym początku, tak zaczął w ogóle. Ale zanim zaczął, to omiótł pakamerę przymrużonym okiem, wzrokiem takim... Badawczym.  Zaraz po tym, jak przeskakując wykop wsparł się na wbitym w grunt szpadlu. Tak właśnie zjawił się w drzwiach nie wiadomo po co. Oparł się o futrynę, skrzyżował nogi, zabrał rękę z oparcia, roztarł kant dłoni o drugą, obydwie wpakował do kieszeni, ścisnął pośladki, wysunął biodra do przodu i zaczął gadać. To był początek.

  "Trzeba ruszać się, o siebie dbać, robić coś, nie siedzieć"  - stał w tych drzwiach i nadawał niczym obnośny handlarz stacjonarnymi rowerkami. Cmokał z przejęcia. Nachylał się i prostował, zginał nogi w kolanach i kiwał się na boki, jakby szusując na zasyfionej wycieraczce. Za bark się łapał i wyciągał ramię w bok. Buty do spinnigu, mówił - specjalne, spodnie i koszulka. Bidon. Gadał i błądził wzrokiem po ścianach po stołach, gdzie mieszana łyżeczkami herbata w garnuszkach i słoikach traciła ciepło stając się z każdą sekundą wywodu zdatniejszą do wypicia całości dwoma haustami. "Narty" - mówił, przygotować się trzeba rok wprzód, w Alpy jechać bez przygotowania, sami wiecie... Wiecie ? Na tydzień, dwa, każdy potrzebuje - mówił. Szpadle stały oparte o ścianę, jakby miały pyski, to by stały z rozdziawionymi pyskami. Tymczasem stały sobie i obsychały po ośmiu godzinach rycia w glinie i kamieniach. Wiecie że trzeba, każdy musi robić coś ze sobą. Po robocie godzinę dwie, no trzeba po prostu. Odpowiadało mu tylko postukiwanie łyżeczki o ściankę słoika. Któryś pewnie dojadał domową sałatkę, majonezową bombę z makaronowym utleniaczem. Nie przestając gadać złapał mój wzrok. Wcisnął go niczym psi nos do kałuży - w cebulową metkę, zafoliowaną w połowie, w chleb krojony foliowany, w szlugi starego i sałatkę tego z tyłu. W herbaty stygnące i zgrzewkę parówek.  "Napoje" - mówił, są ważne. Specjalne takie, co się je kupuje w sklepach specjalnych. W kufajki się wgapił. W gumiaki. W czapki wieśniackie. W nas siedzących w kontenerze na krótkim trzecim śniadaniu.

   "Ciuchy specjalne" - mówił, nie takie zwykłe jak wasze, specjalne. "Sprzęt" - mówił, nie ma co oszczędzać.
"Jak jedziecie w poważne góry, to już się trzeba wyposażyć odpowiednio" - podkreślał, "pamiętajcie". Zatracał się.
 Gestykulował. Brał średnią krajową w zęby, rozgryzał na dwie części i naciągał na umięśnioną dupę. Jedną część. Drugą szarpał zębami na pół i wciągał na dłonie. Brał kolejną i naciągał  na plecy i głowę. Wyciągał kolejne dwie i wpychał w nie nogi. Cztery złączone razem rzucił na ziemię i począł skakać po nich. Jeszcze jedną rozdarł na osiem i żarł po jednej popijając drugą.  Kręcił się. Zwalniał i przyspieszał. Szpadle stały beznamiętne. Herbaty stygły po cichutku. Cebulowe metki i krojony chleb. Parówki. Średnie krajowe latały jak upierdliwe muchy.  Błoto na kufajkach obsychało.

  "Polecam, dwie godzinki i styknie, trzeba o siebie dbać", rzucił na odchodne wykonując sekwencję "odejście" w odwrotnej kolejności od "przyjście". Jak się zjawił - tak znikł. Ze stołów znikły też metka, parówki i sałatki domowe. W lodówce niemytej znikły. Słoiki puste na stołach zostały, nikt po herbacie przecież nie myje. Waciaki pozapinane, łopaty w gotowości. Rozdarta na dziesięć kawałków średnia krajowa unosiła się w baraku. No, idziemy, samo się nie zrobi. Za średnią krajową idziemy.

8 komentarzy:

  1. Bardzo lubię te opisy W.
    A później siedzę przed monitorem, gapię się i myślę... Bardzo lubię! Czekam na następne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nooo, miło mi bardzo :) To chyba najlepszy dla mnie komplement, że po przeczytaniu ktoś siedzi i się gapi. I myśli. Tak właśnie chciałbym, do gapienia się i myślenia prowokować. Dzięki.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Taaa... Dziś wyciągnęłam rower, dociągnęłam - zaznaczę, że ledwo co - na pięćset sześćdziesiąty dziewiąty metr nad poziomem chyba Bałtyku i raczej umrę niebawem. Nogi jak z waty, drżenia całego ciałaa goraczki przecież nie mam, bo znam się na tym. No telepie jak diabli! Tak... Bo to tak chyba energię spalam, tę z zapasów zimowych. Oj, jak trzepie!
    Może gdym te specjalne miała, to by teraz tak nie trzęsło?
    ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trenować trzeba - jak powiedział - po robocie, po dniu dzień. Co dzień. :)

      Usuń
  3. Łaaaadnie to napisałeś ;-)))
    I dlatego też lubię jogę, tam nie muszę mieć nic specjalnego ...
    Twój wpis zmusił mnie do myślenia :) do myślenia o tym, że z reguły odrzucam skomplikowane "na specjalnie" sporty. Narty i żagle uprawiam ze względu na rodzinę. Żagle lubię z powodu portów, atmosfery, książki na dziobie i bycia w drodze ... jednak bez szczególnego udzielania się i życia wiatrem ;-). Robię co trzeba i wracam do swoich spraw. Narty - tu mocno się migam. Wkurzają mnie masy ludzi, to zapinanie ... rozpinanie ... wsiadanie .. zeskakiwanie ... Jak się mocno wkurzę, idę na grzańca - ot i cała radość ;)
    Ale ... ale ... zaczęłam biegać, przydały by się chyba jakieś "specjalne" buty??? ;-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kuzynka ma takie co to pośladki ponoć od samego chodzenia nawet modelują i ujędrniają, zapytałam czy to cudo też na piersi działa, i nie wie. Dobra i sama pupa, co? Dla lepszego efektu nawet bym w nich spała, skoro od samego noszenia... ;)

      Usuń
  4. Metafora ze średnimi krajowymi po prostu genialna, wpis ma wydawać się śmieszny ale tak naprawdę ukazuje głębokie "drugie dno", niestosowność sytuacji i jej niewesołość. Poziom wpisu jak zwykle wysoki i mocne pióro.
    Pozdro :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Naszła mnie ochota na metkę cebulową. Ale nie mogę... Bo trenuję:-|

    OdpowiedzUsuń

Dodając komentarz:
- jeśli masz stronę/bloga na innej platformie wybierz: "nazwa/adres URL'', gdzie w polu "nazwa" wpisujesz nazwę, w polu "URL" wklejasz adres strony/bloga. Jeśli nie posiadasz takowych - po prostu wpisz swój nick w polu "nazwa". Będzie miło zwracać się "po nazwie"
- jeśli wybierasz "Anonimowy" - na końcu komentarza wpisz swój nick.
Weryfikacja obrazkowa jest wyłączona. Dzięki za wpis.