wtorek, 11 kwietnia 2017

Przesilenie

   Żeby się nie wkoorwiać, wyjeżdżamy.



  Żeby się nie wkoorwiać wyjeżdżamy; zostawiamy za sobą syf, leśne zjazdy upstrzone workami wypchanymi niechcianym śmieciem, dziury w drogach niedostatecznie dziurawych by nie dało się po nich jeździć jak banda poooyebów / na trzeciego, poboczem, środkiem/, zostawiamy za sobą te kulty klęsk, te święta głupoty najzwyklejszej, tę niemoc i festiwale niespełnialnych życzeń, te marzenia niespełnialne wspomniane wyżej, te wrzenia i szumowiny; wyjeżdżamy odetchnąć sosnowym lasem, żywicą i igliwiem nie przetrąconym leżącym zderzakiem ze skradzionego gdzieś fauweja, wypieprzonym przy okazji wywózki kibla i otaczających go ściennych płytek do lasu. Piętnaście kilometrów robimy, w porywach trzydzieści, wyjątkowo pięćdziesiąt - tam już radary temperują nasze zapędy niczym pierwszych fal szturmowych w łopocie piór i proporców; dziwić się jedziemy, powtarzać, że syfu nie ma - patrz - że tak się da, że można. Kawę lub piwo, spacer, wyjście. Parking, ścieżka, bar, dróżka, jakiś punkt. Naszym błogosławieństwem i przekleństwem przygraniczne położenie. Kontemplujemy. Że się da.

Zaraz musimy wracać. Odbyć podróż,kilkanaście kilometrów drogi i kilkadziesiąt lat mentalności wstecz.

  

2 komentarze:

Dodając komentarz:
- jeśli masz stronę/bloga na innej platformie wybierz: "nazwa/adres URL'', gdzie w polu "nazwa" wpisujesz nazwę, w polu "URL" wklejasz adres strony/bloga. Jeśli nie posiadasz takowych - po prostu wpisz swój nick w polu "nazwa". Będzie miło zwracać się "po nazwie"
- jeśli wybierasz "Anonimowy" - na końcu komentarza wpisz swój nick.
Weryfikacja obrazkowa jest wyłączona. Dzięki za wpis.