Pewnie niejeden z Was pamięta również, więc nie będę opisywał szczegółowo czasów przeszłych, jak wygląda teraz - lepiej przemilczeć. Substancja zastana, ta z czasów gdy w każdej niemalże wsi był basen, o mieście nie wspominając, popadła w ruinę ostateczną na tyle wcześnie po wojnie, że nie pamiętam aby któryś z pozostawionych w Bogatyni basenów działał po nastaniu nowej administracji - jeśli się mylę, proszę mnie poprawić. Basen w Opolnie ostał się najdłużej, do późnych lat osiemdziesiątych funkcjonując jako-tako. Nie kąpałem się nigdy tam. Glinianki natomiast pamiętam od zawsze.
Glinianki z nazwy kojarzyły mi się z nieczynnymi, zalanymi wyrobiskami. Te bogatyńskie są zbiornikami odmulającymi wody kopalniane. Baseny stanowiące stopnie wodne zawsze kusiły jako miejsce wodnych harców. Obserwowane najpierw przez mur przedszkolnego ogrodu, przedszkola do którego uczęszczałem. Odwiedzane na przedszkolnych spacerach. W czasach świetności Zalewu.
Sprawa kąpieliska w moim mieście wraca z czteroletnią częstotliwością na handlową ladę, lukruje się ją wtedy i ozdabia. Daje powąchać, zobaczyć przez szybę. Pakuje w papier i kładzie na wystawie. Aż do zmierzchu handlowej niedzieli. Wtedy wraca na półkę. Z półki do kufra. Z kufra do zamrażarki. Kto chce, ten wierzy. Kto nie chce - nie wierzy. Jedni i drudzy pakują się do aut i oblegają niedalekie zagraniczne akweny. Płacą i wchodzą. Są też tacy, co takiej możliwości z różnych przyczyn nie mają. I radzą sobie jak mogą.
Spiętrzone kamieniami i gruzem, uszczelnione obietnicami.
Dbają o swój kawałek przestrzeni. Pilnują siebie nawzajem. Mają miejsce pikników i kąpieli. Na miarę swoich potrzeb i możliwości. Nie czekają na cud. Biorą sprawy w swoje ręce, nudów nie ma. Narzekania nie ma.
Bogatynia, Glinianki. Sierpień 2013.
Wiedziałam, że dziś będzie wpis. Czekałam. Warto było...
OdpowiedzUsuńSkąd wiedziałaś ?
UsuńFajne miejsce na wypoczynek :)
OdpowiedzUsuńKlimatyczne, fakt. :)
UsuńW Zgorzelcu takim miejscem był (też) zalew. Ten na Czerwonej Wodzie obecnie z remontowanym jazem. Wspominam lata młodzieńcze gdy tak beztrosko skakałem do wody - jak na Twoich zdjęciach... Teraz bym nie skoczył (bo stary niby mądrzejszy) , zerknąłbym na czystość wody , brak ratownika (mi w sumie zbyteczny) i otoczenie. Odjechałbym właśnie na zagraniczny akwen... Czasy i wymagania zmieniają się. Ale młode lata fajnie się wspomina :)
OdpowiedzUsuńSkoki wyglądają strasznie, jednak pamiętam z dawnych lat że dno się sprawdzało, teraz pewnie jest podobnie ;)
UsuńCzystość wody ? Biologicznie pewnie zanieczyszczona nie jest, może trochę zamulona...
chyba każdy zna takie kąpielisko.
OdpowiedzUsuńRaczej każdy :)
UsuńNa basenie w Opolnie pływałam:-), na gliniankach nigdy:-). Gdy byłyśmy dzieciakami moja koleżanka utopiła się na moich oczach na bogatyńskim zalewie i już nigdy nie kąpałam się na dzikim kąpielisku! Trzymam się od nich z daleka i wybieram miejsca do kompania przeznaczone:-)
OdpowiedzUsuńJa na gliniankach i na zalewie pływałem, w Opolnie nigdy. Zawsze mi było trudno uwierzyć, jak można się utopić na niewielkim zalewie, ale tych przypadków było tam kilka (o tych co wiem). Trauma, nie zazdroszczę...
UsuńNo cóż.
OdpowiedzUsuńDzieciństwo.
A teraz dreszcz przechodzi od samego patrzenia. Dziwna ta dorosłość.