środa, 19 grudnia 2012

Bimber.

  Pascal Okrasa w telewizorni się odgraża - "Będziecie za świętami tęsknić przez 365 dni..."  Ja zaś powiadam - "uważajcie, bo możecie z tych świąt niewiele zapamiętać." Łatwo stracić umiar. Lub rachubę - zależy jak kto liczy. Jak Swój uwiedzie przy stole. A przy stole niemalże wszystko Swoje. "Swoje to swoje i już" - nawet jeśli swoje złożone jest w 100% z "kupnego". Swoje nie szkodzi. Tak jest - o ile Mistrz Ceremonii zna się na rzeczy.


Przywieźć Swojego w gości jest mile widziane. Zwłaszcza jeśli swoje jest od A do Z ze swojego. Nawet Aparatura najlepiej jeśli jest wykonana własnym sposobem, z tego co pod ręką, przez "takiego, co sie zno." Musi taki wiedzieć co z czym i mieć zaplecze. Najlepiej jeśli stanowi kooperację elektryka ze spawaczem i blacharzem "z Kopalni".  Takich z praktyką i doświadczeniem. W końcu przecież całość ma kontakt z żywnością.
 Element grzejny - moim zdaniem nr 1, serce układu. Prawidłowo dobrany przez Elektryka gwarantuje optymalną temperaturę w baniaku. Zbyt niska mocno spowalnia robotę, zbyt wysoka powoduje nazbyt intensywne parowanie zacieru, co w połączeniu z brakiem zainstalowanego w układzie deflegmatora daje efekt w postaci mocnej gorzały na wylocie, zawierającej w sobie tajemnicze związki, które to powodują u biesiadników po spożyciu przemożną chęć do ganiania po wsi z siekierą.
 Teść mojego Kuzyna praktykuje tę właśnie filozofię pędzenia, co dało mu we wsi tytuł "Master Szefa" w kategorii "moc na wyjściu", zaś jego zięciom i jemu samemu zarazem dodatkowo pierwsze miejsce w kategorii "waryjaty jak popiją".
  Tu przyłącze elektryczne - forma nieco surowa, ale to na razie faza "beta". "Zdzichu co się zna" wprowadzał jakieś optymalizacje w układzie grzejnym. Trzeba sprawdzać neonówką czy nie ma "fazy" na baniaku - jak jest - to trzeba obrócić wtykę. Proste. Aha - i nie łapać się za styki.

  Jednak wszystko zaczyna się w naturze. Melasa. To co owocowało przez lato i jesień. Plus cukier i drożdże. Sfermentowane do ok 7-10% alkoholu. Chętnie spożywana w stanach kryzysu przez zbrojarzy - betoniarzy.
 Lejemy do baniaka i podłączamy do reszty układu. Zaczynamy grzać.



 Główny króciec. Wlot - wylot. Otwór eksplozyjny zaklejony blaszką na cieście z mąki pszennej. W razie jakby "coś przytkało" nie rozerwie baniaka, a jedynie wyskoczy blaszka. Tak dla bezpieczeństwa.







 Zestaw serwisowy - mączna ciapa do uszczelniania, neonówka do sprawdzania czy baniak nie popieści prądem, śrubokręt do wszystkiego i włókna do uszczelniania gwintów.
 Alkoholomierz do badania mocy wylotowej.






 Podłączamy chłodzenie do skraplacza, zanim zacznie się parowanie w baniaku. Pominięcie tej drobnej czynności poskutkowało razu pewnego w Szczecinie (bodajże) zniszczeniem dwóch sąsiadujących ze sobą mieszkań. W wyniku (bodajże) wybuchu oparów.






 Czekamy, czekamy... I ?
Leci. Mistrz Ceremonii dokonuje pierwszego pomiaru woltażu.







 Leci coraz śmielej. Pomiary wykazują poprawność wykonanych przez Zdzicha optymalizacji.









  Moc, klarowność, smak i aromat. Mistrz Ceremonii stwierdza prawidłowość przeprowadzania Procesu.







 Z Boską pomocą - idzie nieźle. Powierzamy się w opiekę. I próbujemy.









 Po pierwszym Mistrz Ceremonii nie mówi. Dłuższą, albo krótszą chwilę myśli. Nie przerywa się tego procesu. Jak wymyśli to sam powie.







 Deflegmator - odstojnik. Po każdej porcji przerobionej melasy opróżniany i myty. Użycie deflegmatora nieco zmniejsza wydajność lecz znacznie podnosi jakość produktu końcowego.
  Mistrz Ceremonii wspomina, jak kiedyś dostał poproszony o przywiezienie "swojego" na sporą rodzinną uroczystość. Jak na złość, aparatura Mistrza z uszkodzoną grzałką przypaliła całość zalanego zacieru, tak że do wylania. Mistrz nie chcąc sprawiać rodzinie zawodu zakupił kilka flaszek bimbru od dalszego znajomego po fachu.
 Jednak znajomy nie przyłożył się do swojej produkcji, co spowodowało u uczestników imprezy gigantyczne problemy żołądkowe, przy których węgiel leczniczy działał dalece niewystarczająco. Mistrz Ceremonii próbował wyjaśnić sytuację, mało skutecznie. Tę wtopę Mistrz Ceremonii zacierał przez długie lata.
 "Dlatego nie ma to jak swoje" - powiedział odkładając na stół okulary...

9 komentarzy:

  1. O kuwa!
    ;)
    Wesołego Alleluja! :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. No teraz to ja widzę, że Punkt Potrójny może być po tym wynalazku niczym Trójkąt Bermudzki lub Przenicowany świat:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. "Waryjaty jak popiją " - rozwaliło mnie kompletnie :) Racja,za mocno pędzone tak działa :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cos mi te okulary i Bozia znajome :)

    A poza tym - wszystko prawda; lecialo, leci i leciec bedzie, jak tylko Mistrzowi Ceremonii zdrowie dopisze.

    OdpowiedzUsuń

Dodając komentarz:
- jeśli masz stronę/bloga na innej platformie wybierz: "nazwa/adres URL'', gdzie w polu "nazwa" wpisujesz nazwę, w polu "URL" wklejasz adres strony/bloga. Jeśli nie posiadasz takowych - po prostu wpisz swój nick w polu "nazwa". Będzie miło zwracać się "po nazwie"
- jeśli wybierasz "Anonimowy" - na końcu komentarza wpisz swój nick.
Weryfikacja obrazkowa jest wyłączona. Dzięki za wpis.