Nie jesteśmy gorsi. Nasze wędzarki nawet nie stały obok tamtych, zamiast rezydencji przypominają raczej domki dla powodzian. Ale duchem są wielkie, a nasze zwyczaje kto wie czy nie prawdziwsze...
Wędzarze będący w zasięgu swojego wzroku pozdrawiają się czapkami. Machając tymi nakryciami utrzymują kontakt wzrokowy. Wkrótce po tym powitaniu odwiedzają się. Częstują.
Wszystko swojskie.
Klimaty swojskie. Nieskrępowane.
Dla mnie kwintesencją swojskości w takich chwilach jest odwiedzenie sąsiada w kapciach. Tak. Dowód nieskrępowania i rodzinnej niemalże atmosfery. Ciężko o takie klimaty w dzisiejszy świecie.
Tymczasem idą święta.
Klimat wędzarni niepowtarzalny i te... specyfiki podtrzymujące płomień:-)
OdpowiedzUsuńPłomień ? One dają ogień, mnóstwo ognia... :))
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOczadział ? ;)
UsuńMój tato co roku wędzi na działce:-), ma do tego specjalną beczkę z której daje czadu:-). Ale za to mięsa z tej beczki mniam, smak nie do opisania:-)
OdpowiedzUsuń