Tematyka
okoliczne obserwacje
(61)
fotopstryki
(54)
analog
(42)
zwidy i herezje
(30)
folklor
(29)
pies miejski
(28)
Czeskie klimaty
(24)
telefonografia
(22)
miasto moje
(17)
Niemcy
(16)
idiota stąd
(16)
komentarze do wydarzeń
(14)
wydarzenia w punkcie potrójnym
(14)
mediateka
(13)
otworkowo
(7)
warsztat
(7)
natura
(6)
widoki przemysłowe
(6)
krótkie portki
(5)
motoryzacja
(5)
tato
(5)
modne dodatki
(3)
architektura
(2)
cytując
(2)
czekając na koniec świata
(2)
opuszczone
(1)
wtorek, 16 września 2014
Żółty but
Tak myślę sobie nieraz, zastanawiam się. Próbuję wydumać - czy satelita, księżyc, słońce - są wysoko, czy też daleko ? Siedzę i myślę, zerkam w górę - już prawie mam odpowiedź, następnie w prawo - lewo - dół. I już tej odpowiedzi nie mam. Nie mam tej, ale w jej miejsce mam inną...
Taką odpowiedź mam bezpieczną, odpowiedź jakiej zwykły jestem udzielać tam, gdzie wymaga się kategorycznego zajęcia miejsca, zdania, miejsca którego zająć bym nie chciał aż tak bardzo - czy to z powodu poglądów które nie chciałbym eksponować darmo, ewentualnie dla dyplomacji, dla utrzymania się w miejscu, w którym lewituję w chwili gdy pytanie takie otrzymuję prosto w czoło. W sytuacji oczywiście, gdzie odpowiedź nie ma wpływu na moje bycie lub niebycie, a jedynie o niewiążące zajęcie miejsca, o którym wyżej wspomniałem. Wtedy odpowiadam:
"Zależy, jak na to spojrzeć"...
Patrzę w górę. Na słońce lub księżyc. Na lecące wbrew prawom fizyki potężne samoloty. Na satelity /podobno je widać w bezchmurne niebo przez lornetkę kupioną kiedyś od wycofującego się czerwonoarmiejca/. Na gwiazdy nawet. Wysoko. Jak patrzę w górę, to mam je wysoko. Bo patrzę stąd i tam. I jest tak właśnie.
Ale jak patrzę stamtąd, to już jest inaczej. Tak myślę, bo nigdy oczywiście stamtąd nie patrzyłem. Widzę kontynenty /oczami wyobraźni/, widzę oceany, widzę bieguny. Widzę Chiński Mur. Widzę szkoły podstawowe. Widzę gimnazja. Widzę przemieszczające się po kontynentach między oceanami, zbiegające z okolic Wielkiego Muru ku podstawowym szkołom i publicznym gimnazjom całe konstelacje żółtych kropeczek. Całe roje ich. Całe drogi. I mówię tak, co widzę oczami wyobraźni - całe miliony żółtych butów. Cytrynowożółtych, limonkowożółtych. Wściekle żółtych.
Taki model którego nazwy nie wypowiem. Nie wypowiem, bo nie zapamiętam jej, marki jest znanej nawet dzieciom - natomiast model nazwany został tak... Niewypowiadalnie. Przynajmniej dla mnie. Jest żółty, tak żółty jak nie wiem co. Bo chyba tak żółte we wszechświecie są tylko te buty właśnie. Widoczne z kosmosu, tak sobie wyobrażam. Lekkie i podobno w chodzeniu wygodne. Tylko że żółte.
"Takie buty Dziadek, to w sam raz, w sam raz na twoją nogę. Będziesz lata całe śmigał, bo nie chodzisz dużo i stopa ci już nie rośnie" - młody, któremu noga rośnie z nas wszystkich najszybciej, właśnie przeskoczył w tym dziadka. W stopie o palec, we wzroście o dwa. Albo i trzy. Zmierzyli się właśnie. Właśnie dodał sobie splendoru. Dorosło mu się właśnie. O numer więcej.
"Tych już nie potrzebuję, wyrosłem, teraz to już są dobre na ciebie. Zmierz na sobie. Dobre ? Widzisz ! " - dziadek kończy sznurować, podwija nogawkę, palcami rusza jakby wściekleżółtą powłokę chciał wielkim paluchem wypchać jak brzuch anakondy pożarty przez nią kozioł. Kręci stopą obutą w lewo i prawo, tupie, staje, wygina się w kostce i gibie tył - przód. Mówi że od wnuka buty, że takie czasy, że wyrósł chłop nie wiedzieć kiedy, a malutki taki był. Drugiego wkłada, robi trasę od fotela do okna i z powrotem. Dobre ! - mówi - no dobre są ! Śmiejemy się. Radość taka, wnuk taki, syn taki. Te buty żółte, że dobre. Ciasto, kawa, domowa naleweczka. W tych butach żółtych. Koniec lata.
"Tylko nie wychodź w nich na miasto " - M. wtedy mówi, popija kawą placek, rzeczowo mówi, przemyślała to co mówi. Coś ją tknęło.
"Jeszcze ci zdjęcie zrobią na mieście w tych butach, zaraz cię wypatrzy ktoś i zrobi zdjęcie. Przecież te buty rzucają się w oczy. JE WIDAĆ NAWET Z KOSMOSU" - M. zerka na mnie, że ja niby zerknąłem z kosmosu i opowiedziałem co widziałem, te buty właśnie widziałem żółte.
Dziadek nie bardzo rozumie, buty wygodne, nie znoszone. Mogą być. Ale zdjęcie ?
"Będę na zdjęciu w tych butach ?" dziadek nie wierzy własnym uszom - "tak, możesz być, raczej będziesz" - M. ciągnie temat zagrożeń.
"Ale to dobrze, czy źle, że ja w nich na tym zdjęciu będę ? "
I tu właśnie nastał czas w odpowiednim miejscu na bezpieczną odpowiedź:
"Zależy, jak na to spojrzeć"...
8 komentarzy:
Dodając komentarz:
- jeśli masz stronę/bloga na innej platformie wybierz: "nazwa/adres URL'', gdzie w polu "nazwa" wpisujesz nazwę, w polu "URL" wklejasz adres strony/bloga. Jeśli nie posiadasz takowych - po prostu wpisz swój nick w polu "nazwa". Będzie miło zwracać się "po nazwie"
- jeśli wybierasz "Anonimowy" - na końcu komentarza wpisz swój nick.
Weryfikacja obrazkowa jest wyłączona. Dzięki za wpis.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Fantastyczny minitraktat... dialog ze samym sobą na temat konwenansu i związanych z nim okoliczności.
OdpowiedzUsuńButy zarąbiste i niech robią zdjęcia zewsząd: z kosmosu, komórek, czy zwykłych cyfrówek:-)
Bo właśnie tak się sam ze sobą zastanawiam. Ale to dobrze, że jeszcze sam do siebie nie gadam ;)
UsuńHahah musze zapytac kolegi z LA z SpaceX czy da sie wypatrzec te cizemki z któregos satelity, ktorego wyslali niedawno w kosmos. Ale "Zależy, jak na to spojrzeć" jest najpewniejszym stwierdzeniem na brak odpowiedzi :)
OdpowiedzUsuń"Zależy jak na to spojrzeć" jest odpowiedzią uniwersalną, jak Rejsowe - "tak, znaczy nie"... :)
Usuń...odpłynąłeś daleko i pięknie myślami;-)...Potrzebny do tego spokój,równowaga,czas...tylko nie mów,że..."zależy jak na to spojrzeć";-)))
OdpowiedzUsuńCzasem tak odpływam. Ale zaraz wracam. :)
OdpowiedzUsuńCzytam po raz kolejny, zaczytuję się, żółte buty widziane z kosmosu...i ja je dojrzałam...
OdpowiedzUsuńWspaniały tekst.
Dzięki. Czytaj ile wlezie, po to tworzę te pisanki :)
UsuńPozdrawiam.