Urzekają mnie rzeczy proste. Proste twory, proste pomysły, rzeczy oczywiste i naturalność tego co z
gruntu w tym przypadku pojmowane jest jako oczywiste.
Przedsięwzięcia, tu akurat dotyczące naszej lokalnej przestrzeni,
urozmaicenia tejże, oswojenia jej, ożywienia. Takie, co nie mają
żadnej „konkretnej” funkcji, a mimo to pełnią istotną rolę w
tym, co nazywamy „wrażeniem ogólnym”. Takie, które są
oczywiste tam, gdzie nie wszystko ma pełnić funkcję użytkową w
rozumieniu praktycznym. Zwyczajne, naturalne. Harmonicznie
współpracujące z otoczeniem, wyrastające z niego, nie będące
nowotworem a po prostu efektem pewnego toku rozumowania.
Łapię się na tym, że mnie to dziwi.
Że dziwi mnie to, co tak powstaje i po prostu jest. Wchodzi w
większą strukturę i od razu staje się jej integralną częścią.
Nie krzyczy, nie zarabia, nie narzuca się. Że się zaledwie odbija
kawałek od starej drogi, skręca, odwiedza, siada, patrzy, dzieciaki
rozpuści, obejdzie i wnet dołącza i zmierza ku pozostałym
elementom będącym jak ta struktura składnikiem pewnej całości,
całości służącej poczuciu istnienia atmosfery służącej dobru
ogólnemu, nie przynosząca nic poza ogólnym sympatycznym wrażeniem
wychodzenia na przeciw niematerialnym potrzebom tych, którzy tę
społeczność tworzą. Ot, takie co to służyć mają weekendom,
albo powszednim wolnym chwilom.
Dziwi mnie dlatego, że u nas, po
naszej stronie, rzeczy proste nigdy nie mogą stać się ot, tak. Po
prostu. Mam wrażenie, że odkąd wyszliśmy z drewnianych chałup,
jakiś kompleks zaległy nie dopuszcza myśli, że można by tak,
zwyczajnie i już. Że musi być z fanfarą i na bogato. Że sukces
musi mieć ojca, ojców szczerzących się obłudnie. Księdza i
kropidło. Błyszczeć musi, nowoczesne być , nierdzewne i dobrze
podświetlone. Najlepiej jakby było nie stąd. Nie od nas, nie od
naszych chałup i byle jakich podwórek. Egzotyczne musi być w
odbiorze, nawet awangardowe . Musimy o tym mówić i tym żyć. Mówić
o tym co będzie i żyć tym co ma być. Nakreślone za grube
pieniądze na drogim papierze. Na kolana niemalże paść, ale tak na
niby, bo to wszystko też na niby. Bo będzie na niby, bo mimo że
nie stać – to jednak nie schodzimy do poziomy zwykłej oheblowanej
deski. Bo "my" pierdołami się nie zajmujemy.
I dziwić mnie dalej będzie, bo
jestem „stąd”. Dopóki nie da się kilku desek sklecić do
siedzenia, pospółką utwardzić placu pod kilka aut, albo przyciąć
krzaków przy drodze bez odpalenia fajerwerków i odegrania wielkiego
teatru w dwudziestu czterech przynajmniej aktach. Z czarami,
zabobonami i zjazdem zakonu. Dopóki tylko zręczni kuglarze wiedzieć
będą czego potrzebujemy. Doputy będziemy tylko biednymi kuzynami z
prowincji którym zwozi się to, co zużyte i niemodne, niepotrzebne.
I dziękować się każe za troskę i dobre serce. Dotąd właśnie
takie obrazki zwykłe będą dla mnie niezwykłe.
Tymczasem jadę sobie, albo idę.
Patrzę, czytam, wchodzę, przysiadam. Rozglądam się, patrzę pod
słońce i mrużę oczy. Podziwiam i zazdroszczę. Nasze też widzę,
z góry patrzę, z daleka. Odpoczywam tu, albo tam. Zaraz przejadę
między słupkami i już będę Tu. Tu, gdzie każą mi myśleć że
jesteśmy wyjątkowi, najlepsi. Najwięcej mamy. Najwięcej możemy.
Tu gdzie mnie niewiele już dziwi. I to nawet co może być,
jakkolwiek by nie potoczyło – raczej nie zdziwi. Nienormalne stało
się normalne. I to jest w tym wszystkim najdziwniejsze. Że nikogo
już chyba nie dziwi.
Rewelacja! Prostota, która zatyka dech i taka... nie narzucająca się. Ot miejsce, gdzie można wejść i podziwiać krajobraz. Bez tabliczek fundatorów, kropideł i inszych lanserów:-)
OdpowiedzUsuńTak. Masz rację.
OdpowiedzUsuńJeszcze do niewielu dotarło, że to prostota jest szczytem wyrafinowania (jak powiedział Leonardo).
Na to trzeba lat, pokoleń i zmiany mentalności.
Dobrze, że można czasami przekroczyć te słupki i "wjechać i inna estetykę". Póki co - musi wystarczyć.
Dla mnie takim tematem są te wszystkie rodzime, oczojebne szyldy, banery i inne ustrojstwa mające służyć reklamie. Koszmar.
;-)
Oczywiście. Do prostoty trzeba dojrzeć, do robienia rzeczy oczywistych bez zbędnego zadęcia również. W moim mieście punkt widokowy został zaprojektowany z takim rozmachem, że pewnie nie powstanie przez następne 300 lat. Niemniej folder z projektem obowiązkowo został dołączony do wyborczych ulotek. Czesi zaś po prostu się wzięli i wybudowali. I mają. I jest gdzie iść. :)
OdpowiedzUsuńTa prostota wydaje się nie byś taka prosta. W swej prostocie.
OdpowiedzUsuń