Berlinek. Dzień handlowy.

  Bogatynia, "Berlinek" - pradziadek hipermarketów - wszystko w jednym miejscu. Zanim jeszcze ktokolwiek wpadł na pomysł hipermarketu w moim mieście, "Berlinek" już oferował hipermarketowy towar, wieziony nocą z Berlina Zachodniego rano trafiał już na polowe łóżko lub maskę Fiata 125p nakrytego kocem.
Magia zachodu przesilna, towar uważany za wyjątkowy - sprzęt elektroniczny, słodycze, żywność - w odbiorze ówczesnym niesamowite delikatesy, dziś po wejściu wielkich sieci na rynek ówczesne marki okazują się być tymi z najniższych sieciowych półek.
  Funkcjonuje do dziś, asortyment raczej odzieżowo - warzywno - graciarski. No i kapcie. Całe stosy kapci drących się po pierwszym tygodniu użytkowania. Znam przypadki, gdzie koszt klejów użytych do sklejania przez upartego majsterkowicza notorycznie rozpadających się w coraz to nowym miejscu kapci przekroczył cenę - uwaga - trzech par nowych papuci. Oczywiście również drących się na potęgę. Jeszcze podomki z bistoru, obok kapci. Łatwopalne jak sądzę, ciekawi mnie ile gospodyń domowych stanęło w płomieniach przy kontakcie tejże podomki z iskrą - na przykład z popielnika...

  Dobijanie targu. Podomki - wprawdzie klasycznym wzorem jest czerwona lub niebieska z czarnymi kropkami, ale te również "schodzą".

  Dział "narzędzia", po lewej ogrodniczy.

  Środki czystości.

 Odzież do lat 16-tu.

  Od 14-tu wzwyż.

  Jeśli chodzi u papcie, to naprawdę mamy powody do dumy. Setki, jeśli nie tysiące par.

 Dział "warzywa".

  Papiernicze i biurowe. Punkt ksero.

Podobno dni Berlinka są policzone. Podobno ma powstać nowy, równy i jednolity. Dla mnie jednak ten stary jest fenomenem. Takiej eksplozji stylów, pomysłów i zestawień estetycznych już możemy nie zaznać. Szkoda.